niedziela, 16 grudnia 2012

No i co...

Niby dla chcącego nic trudnego a człowiek nawet czasu nie ma żeby się podzielić jakimiś przemyśleniami ze światem - fakt trzeba mieć coś do powiedzenia a czy musi to być zawsze mądre:) a na poważnie nie wiem dla kogo to piszę... ale cóż zawsze warto spróbować...
Dziś kawałek który ostatnio wpadł mi w ucho i wypaść nie może - i dobrze!

Salute!

Chudzian

http://www.youtube.com/watch?v=GcSrcN-xP5Y

niedziela, 15 lipca 2012

Hmm..reaktywacja..?!

Parę dni temu pewna Osoba napisała że można by to "dzieło" reaktywować. Pytanie tylko czy znajdziemy wenę i pomysł na to żeby wznowić naszą działalność. Pytanie również do mojego "współpisacza" co On na to bo swego zdania nie wyraził jeszcze....Od czasu gdy zamieściliśmy tu ostatni post minęło trochę czasu i wiele zmian w naszym życiu zaszło - na lepsze rzecz jasna. Skonsultujemy się, omówimy szczegóły i być może zaczniemy...

Zatem mam nadzieję - do napisania..

Chudzian

sobota, 20 listopada 2010

fejsbuk i enka

Tak się ostatnio zastaniawiałem, czemu muszę być na fejbuku tudzież innej naszej klasie.. Czy już nie wystarczą zwykłe telefony komórkowe lub komunikatory gg.. I w sumie spodziewając się trochę stwierdzam, że może być trudno... Pewnie jakbym się uparł i wypisał z obu nic by się nie stało a i zyskał więcej czasu poprzez zaprzestanie zaspakajania swojej ludzkiej ciekawości;) Pewna znana mi dobrze osoba przekonała mnie jednak abym pozostał. I pewnie tak zrobię, ale bez tej całej otoczki typu gry, zabawy i inne frykasy. Postęp technologiczny i cywilizacyjny staję się naszym udziałem i w pewnym stopniu musimy mu się trochę podporządkować. Mimo to głęboko wierzę, że znajomości, które mają przetrwać przetrwają i bez tego... czego Wam i sobie życzę.

Salut!

Chudzian

środa, 1 września 2010

wyżej i dalej..

Witam! Po tak długim czasie i nieobecności w wirtualnej czasoprzestrzeni czas ruszyć dalej z tym projektem, wiele od roku pozmieniało się ale chyba dnia by mi nie starczyło, może kiedyś napiszę...
Narazie o tym co mnie niedawno spotkało, przez przypadek właściwie.

Wybierając się na koncert Comy do pobliskiego Cieszyn, pozwoliłem sobie zadzwonić do kolegi w celu "wykorzystania" jego samochodu do przeniesienia się na cieszyńską ziemię. Jednakże ów kolega stwierdził, że jednak nie jedzie, ale w zamian zaproponował wyprawę w Tatry. Dokładnie chodziło o nocne wyjście na Giewont i podziwiania stamtąd wschodu słońca!! Namyśliwszy się zdecydowałem, że taka okazja powtórzyć się może nie ( szyk celowo zmieniony;) . No to wyruszyliśmy o godzinie 23 z Czechowic, żeby już po 2 godzinach być w Zakopanem u stóp doliny Strążyskiej (tutaj dołączyło jeszcze dwóch znajomych) a o 1:30 zaczęliśmy nocne wejście na jeden z najbardziej komercyjnych szczytów Tatr. Wrażenia nie bardzo da się opisać słowami, niebo w Tatrach zupełnie nie przypomina tego co widzimy na wieczorami ze swoich balkonów tudzież ogrodów. Po prostu moc gwiazd!! A już za 3 godziny staliśmy pod Giewontem, świtało i krajobraz wokół zaczął być coraz bardziej widzoczny. Po spokojnym wejściu na szczyt ( BEZ KOLEJEK I PRZEPYCHANEK) stanęliśmy pod giewonckim krzyżem. O dziwo na szczycie nie było nikogo;) Wypiwszy góralską herbatę i posiliwszy się daniem z kuchni Knorra, zaczęło się to na co czekaliśmy - wschód słońca. Tu nie trzeba było słów - idealna pogoda pokazała całe piękno tego zjawiska w jakże pięknych okolicznościach przyrody. Po tym kilkunastominutowym spektaklu opuściliśmy, wolny od turystów, szczyt Giewontu, aby po dwóch godzinach znaleść się u kresu naszej podróży. Niezapomniane widoki i jakaś wewnętrzna satysfakcja przełamania jakiejś granicy pozostaną ze mną na długo!

Salut!

Chudzian ( już nie taki jak kiedyś;)













































































środa, 12 sierpnia 2009

plan był dobry... dalej i dalej..

Witam!! Jakoś tak entuzjazm opadł by pisac tu czasem coś, weny brak, inspiracji brak, czasu brak.. nie wiem. Za kolege nie będe się wypowiadał, więc krótko dlaczego mnie tu nie było. Wiele od ostaniego wpisu sie zmieniło - jam ci juz nie student tylko magister. Wróciem na łono swojej małej ojczyzny, powrót ten sadząc po ostatnich wydarzeniach (pierwsza praca) bedzię zapewne dłuższy, czy stały nie wiem... Ciekawe odczucia.. po obronie radość była, ale przede wszystkim zmeczenie i taka troche stagnacja - o kurde to juz koniec studiów, co teraz. może odpowiedź była oczywiata ( szukać pracy) jednak mimo to miałem taki moment. Opuszczałem Wrocław ze smutkiem ale i nadzieją, że sie wszystko dobrze ułoż. Narazi epołowa sukcesu jest, jest na Górze mnie wspomogą to i reszta się ułoży. Do Wrocławia pewnie nie raz i nie dwa będe wracał, zawsze chetnie, zostali Ci z którymi nigdy nie mozna sie nudzić. Do zobaczenia...we Wrocławiu!!

wtorek, 9 czerwca 2009

przerwa

Wszystkich czytelników, którzy złaknieni są kolejnych foto-opowieścio-wpisów, przepraszam za swój długotrwały wakat na stronach owych. Niestety gorąco okres tzw. ostatniej prostej na studiach nie daje możliwości weny twórczej na tychże stronach. Myślę, że niebawem "cisza" ta się skończy.

Pozdrawiam
Chudy

wtorek, 31 marca 2009



Nawet najlepsi mają swoje "specjalne" dni.

Dla wszystkich którzy widzieli i przeżyli....;)