środa, 12 sierpnia 2009

plan był dobry... dalej i dalej..

Witam!! Jakoś tak entuzjazm opadł by pisac tu czasem coś, weny brak, inspiracji brak, czasu brak.. nie wiem. Za kolege nie będe się wypowiadał, więc krótko dlaczego mnie tu nie było. Wiele od ostaniego wpisu sie zmieniło - jam ci juz nie student tylko magister. Wróciem na łono swojej małej ojczyzny, powrót ten sadząc po ostatnich wydarzeniach (pierwsza praca) bedzię zapewne dłuższy, czy stały nie wiem... Ciekawe odczucia.. po obronie radość była, ale przede wszystkim zmeczenie i taka troche stagnacja - o kurde to juz koniec studiów, co teraz. może odpowiedź była oczywiata ( szukać pracy) jednak mimo to miałem taki moment. Opuszczałem Wrocław ze smutkiem ale i nadzieją, że sie wszystko dobrze ułoż. Narazi epołowa sukcesu jest, jest na Górze mnie wspomogą to i reszta się ułoży. Do Wrocławia pewnie nie raz i nie dwa będe wracał, zawsze chetnie, zostali Ci z którymi nigdy nie mozna sie nudzić. Do zobaczenia...we Wrocławiu!!

wtorek, 9 czerwca 2009

przerwa

Wszystkich czytelników, którzy złaknieni są kolejnych foto-opowieścio-wpisów, przepraszam za swój długotrwały wakat na stronach owych. Niestety gorąco okres tzw. ostatniej prostej na studiach nie daje możliwości weny twórczej na tychże stronach. Myślę, że niebawem "cisza" ta się skończy.

Pozdrawiam
Chudy

wtorek, 31 marca 2009



Nawet najlepsi mają swoje "specjalne" dni.

Dla wszystkich którzy widzieli i przeżyli....;)

piątek, 27 marca 2009

czas..

Długo nie pisałem bo jakoś czasu nie potrafię sobie zorganizować, nie wiem jak zrobić żeby tego czasu na wszystko wystarczyło. ludzie to maja jakieś sposoby podobno na to a ja nie mam żadnego no i jakoś też na tym wychodzę, ale lepiej by mogło być. A co to się niebawem stanie..czas, piękny, wspomnień sporo i zostanie w tyle, do następnego etapu trzeba przejść.. i nie mówię to z jakimś żalem wielkim, będzie trochę brakować tego,tych pięciu lat, ale trzeba iść, tak jak idzie czas, do przodu i choć nie jest on wielkim sprzymierzeńcem, pozwala na to że nowe już niedługo nadejdzie. Będzie się działo...?
Dobrej nocy Państwu.
Chudy

wtorek, 17 marca 2009

Lata ciemności rozswietliła jasność

Lat sobie swoje żyje i przyszedł czas by poznać skrywaną wielką tajemnice.
Poznałem swe prawdziwe ja zwane:
LuBO a dla agentów obcych chemicznych wywiadów
Lutet BORAN

poniedziałek, 16 marca 2009

Korba

Uderzyło mnie to co dziś widziałem. Otóż poznałem w końcu osobiście pana C. Prawdopodobnie najbogatszego człowieka jakiego osobiście poznałem w swym dotychczasowym życiu. Z opowiadań słyszałem, że to szajbus ale to co zobaczyłem przerosło me wyobrażenia. Teraz zdecydowanie łatwiej mi uwierzyć w te zasłyszane historie o dziwactwach innych bogaczy. Ja rozumiem że pieniądze zmieniają ludzi, że może palma odbić, że jest sie potencjalnym celem wszystkich gangsterów, kidnaperów i innych pokrewnych i to może stresować ale bez jaj. Nigdy nie widziałem tak wypranego z naturalnych uczuć ludzkich człowieka. Te wypowiedzi na temat przykładowo "przyjebania bejzbolem- bo ja ludzi nie szanuje" mnie osobiście odrzucają aż za Ural. Wiem że ciągle w pewnych sprawach jestem za miękki ale takie stawianie problemu jak pan C. to już jakiś conajmniej szalony totalitaryzm. Zniesmacza mnie pan prezes.
Trudno,chwilowo przez tego pana jegomościa postanawiam nigdy nie być tak bogatym jak on, żeby przypadkiem nie zostac kimś takim jak on. Dobranoc. Lu

poniedziałek, 16 lutego 2009

Czego to ludzi nie wymyślą..?!





Razu pewnego, w jeden z ostatnich dni, używając pewnego urządzenia skanująco-drukujacgo, przez czysty przypadek, popchnięty chęcią dokonania czegoś twórczego , odkryłem wspólnie z moimi domownikami wrocławskimi, szalony sposób wykorzystania skanera do robienia zdjęć...o ile to zdjęciem nazwac można;)..fakt ten tak rozsmieszył nas, że powstało kilka obrazów tzw. sztuki nowoczesnej, dwa z nich widzicie powyżej Szanowni Czytelnicy. Za namową "Lujka" zdjecia owe zagościły w przestrzeni naszego bloga, moga sie podobać lub nie, o gustach nie dyskutuje się. My puszczamy je w "eter", niech coś po nas pozostanie.
Pozdrowienia
Chudy

niedziela, 8 lutego 2009

Czas..








Narazie z braku różnego rodzaju inwencji twórczej, splotu wydarzeń, które Nas wciągnęły postanowiłem, że będzie coś lekkiego i krótkiego. Otóż jest to wspomnienie z wakacyjnej wyprawy do jednego z najbardziej popularnych browarów w Polsce. Niech relacją z tego wydarzenia będzie kilka zdjęć. Jeśli ktoś nie był polecam, zawsze lepiej wiedzieć co się pije niż żyć w nieświadomości;) Enjoy!

sobota, 31 stycznia 2009

A mnie drażni więcej

Czytam Chudziana i ma racje myślę. Pomijając motyw praworządnej pani znajdującej dolary, zastanawia mnie aktywność używania i znaczenie słowa "dziękuje" a zatem i "proszę", a nawet szerzej- przeróżnych form powitalnych i pożegnalnych. Jeno pojedynczo żeby nie wyszedł kogel mogel.
Proszę i dziękuje jedna parafia. Dla mnie do tego wybitnie oczywista i ślepo- egoistycznie wierze że często przeze mnie używana. W domu tłukli mi za młodu, młodszego niż jestem obecnie, że prosi się często ale naturalnie bez przesadyzmu. To samo tyczy dziękuje. I tak mi zostało. Lubie poprosić o wstawienie większej ilości wody w czajniku, lubię prosić o 2 kilogramy tych jabłek a nie tamtych, zdarza mi się nawet prosić podając piwo do ręki. Ba, gdy wydaje polecenia służbowe zdarza się taki dziwny słowotok- ".. dzień dobry; mam tu temat dla pana; prosiłbym o montaż tych stolików o których rozmawialiśmy wcześniej pod umywalki na poziomie -2 w sobotę; w sobote też będzie kamieniarz i muszą już być żeby mógł zdjąć szablony pod blaty; w sumie prośba choć może się źle wyraziłem, żebyśmy się zrozumieli- nie ma zdecydowanie innej opcji niż sobota; to jesteśmy dogadani..." . Przykładów z dziękuje już czytającym oszczędze ale używam równie dużo . Pewnie podciągnąć można mnie pod prosząco-dziękującego świra ale moim zdaniem należy używać tych słów częstawo w życiu codziennym/ zwyczajnym/ powtarzalnym. Wynikają z tego jedynie pozytywne efekty. Ja odczytuje z nich głównie szacunek. A drażni mnie że chyba nieliczni tylko teraz maja to samo zdanie co ja. Oczywiście można popaść w przesadyzm. Przykład kolegi P. który jest nałogowcem w wypowiadaniu słowa przepraszam przynajmniej 73 razy w ciągu doby. Na szczęście robi postępy. haha. A jakby mi ktoś zarzucił że jestem starym ramolem kultywujące archaiczne porządki to zapraszam za kanał do Angoli Brytyjskiej gdzie ich forma szacunku czyli "hał ar ju?"na każdym kroku egzystencji w tamtym powietrzu, mnie osobiście doprowadzało do nerwów.
Jeszcze o formach powitalno-pożegnalnych. W domu tresowano mnie nimi ostro. Nie do końca podobała mi się akurat forma wymuszana przez rodziców ale nie w tym rzecz. Mnie olśniło, znaczy zauważyłem oczywistą oczywistość dopiero niedawno. Oryginalności w tym co napisze zero jednak uważam warto napisać. Bo żegnać się należy w zależności od stopnia zażyłości zawsze mocno i z uśmiechem. Wiem że trochę debilne ale gdy pomyśli się że tyle osób wychodzi z domu i już nie wraca?. Nagła śmierć mej kuzynki w wypadku drogowym, mi uświadomiła ze może to być każdy. Wtedy człowiek myśli jak się z tym kimś kogo już nie ma pożegnał - rano , wczoraj, tydzień temu.. jaka była tego forma. Ale to tylko moje mało ambitne myśli. Nikt mi nie zabroni ją zawsze całować przed wyjściem mym porannym do pracy. Do widzenia.
Lu

piątek, 30 stycznia 2009

A dziękuję?

Może się czepiam, każdy jest inny wiadomo, inne wychowanie z domu ma ale to moim zdaniem jakieś podstawy egzystencji wzajemnej w społeczeństwie są. Otóż słuchama nawet oglądam sobie dziś w telewizorni jakiś tam sprawozdań z wydarzeń bieżących ( coby autoreklamy żadnej stacji nie robić nie piszę na jakim kanale) no i słyszę, że gdzieś tam w Polsze kobieta bezrobotna, na utrzymaniu czwórka dzieci, znajduje 20 tysięcy dolarów i oddaje na Policję. Pominę tu godny pożałowania fakt że kasę tą zgubiła firma ochroniarska ( spece od konwojów ponoć choć nie tylko). Postawa kobiety budzi we mnie jak najlepszy odbiór takiej postawy, uważam wręcz za czyn wzorcowy. No i co dalej... policjanci dziękują a "specjaliści" którzy zgubili tą kasę... nic, ani słowa podziękowania a wystarczyło by JEDNO słowo i od razu jakoś między ludźmi lepiej się robi. Każdy powinien wiedzieć o jakie słowo chodzi, Ci co nie wiedzą mają DUŻY problem... ze sobą i nie widzę ich w dobrych relacjach z innymi. Może ostry osąd ale moim zdaniem trafny. Widocznie "spece" mieli nie tylko dziurawe ręce ale także coś jeszcze - co? pozostawiam do interpretacji każdemu. Szkoda, naprawdę szkoda, że często w relacjach miedzy nami człowiekami brakuje słowa, zdania, gestu który sprawia że świat jest choć ciut lepszy. Szkoda...boje się..

Chudy

czwartek, 29 stycznia 2009

Rządam

Sobie się budzę zdecydowanie za wcześnie. Przemęczam się czekając na jednobrzmiący dźwięk budzika ,wstawaj- szkoda dnia. Dźwięk w końcu następuje- wstaje. Idę ku łazience, się odziewam, schodzę i zabieram się do rytuału śniadania płatków z mlekiem. Uruchamiam pudło i czekam na start mojego porannego serialu. Skacząc po kanałach usłyszałem o pozwie pewnej pani o odszkodowanie za raka płuc wynikającego jednoznacznie z winy biernego palenia fajorów w miejscu pracy, gdyż powódka nigdy w życiu czynną palaczką nie była. Temat uderza- czuje się molestowany przez palaczy i zmuszany do biernego popalania. Temat szokuje i poraża gdy pan doktor z pudła wyraża opinie , że według pewnych badań umiera co roku w ojczyźnie 9 tys rodaków z owego powodu. Krótkie odrętwienie że to więcej niż ginie corocznie w wypadkach drogowych. Ogarnął mną strach, że jestem na najlepszej drodze do płuco-raka. Nie ukrywając zawładną mną stan wkuhwienia- że niby ja , mocny przeciwnik nikotynowy jestem na prostej drodze do wyrakowienia z powodu częstego przebywania w miejscach w których panuje tzn. siekiera- bo tyle dymu aż siekierę można swobodnie na tym dymie powiesić i nie spadnie. Wracam z miejsca zarobkowania- exprestele i już wiem ze inne źródła podają liczbę 2 tys rocznie- chwila uspokojenia, ale powódka pozwała firmę Skanska jako głównego winowajce przyzwalającego na palenie w miejscu pracy - groza znów blisko. Głowa huczy , pewnie od dwudaniowego obiadu, ale wizja płuco-raka stała się wręcz namacalna. Mam ochotę wszystkich w pracy pobić za to że stali się sprawcą mego skorupiaka. Ogarnia mnie zniesmaczenie, że tyle lat się broniłem tak słabo. Jestem przepełniony nienawiścią i rządzą zemsty. Nikotynowcy kanałami. Jako podtruwany obywatel rządam zniesienia legalności nikotyny i zadość uczynienia w postaci zwiększenia lesistości ojczyzny do 33% minimalnie. Jak nie to zrobię strajk. Bójcie się. Dobranoc.
Lu

śmiejesz się? part 1

Jakby nie patrzeć Ci co mnie dobrze znają mogą powiedzieć, że jestem takim trochu maniakiem kabaretowym. I nie chodzi tu bynajmniej o jakieś wybitne poczucie humoru czy talent do opowiadania dowcipów ( którego notabene nie mam wcale) ale o zapamiętanie wielu kwestii kabaretowych z grup różnorakich. Muszę przyznać, że bardzo łatwo mi to przychodzi pewnie ze względu, że staram się być w miarę na bieżąco z Naszą sceną kabaretową. A i nie omieszkuję powtarzać sobie raz po raz niektórych skeczy. No i tak oto czasem mimo woli a czasem to aż się prosi żeby użyć jakieś słowa, tekstu lub sytuacji żeby dopełnić czyjeś zdanie lub wątek sytuacyjny. I tutaj pojawia się problem.. Nie każdy z obecnych przy takim procederze może "skumać" o co chodzi. Ale jakby tak głębiej pomyśleć to ja i osoby które "czają bazę", stajemy się taką enklawą, grupą znawców tematu, ludźmi których skupia pewna znajomość określonego tematu, znajomość ściśle określonych gagów. I powiem że cieszy mnie taki stan rzeczy, wiem kiedy mogę sobie pozwolić na jakąś "wrzutkę" i w większości nie zostanę obrzucony spojrzeniami typu "hęę??" lub "hyyy??". Niektórzy należą do jakiś kół naukowych, stowarzyszeń, formalnie gdzieś tam zapisanych. My stanowimy niepisaną, nieformalną grupę tych którzy umieją się śmiać z tego co dookoła, nie tylko wykorzystując znane gagi ale nawet w euforii, czy sposobności potrafiącą wykreować coś nowego. A ty śmiejesz się??

Chudy

środa, 28 stycznia 2009

Brazylijski

Mała różnica zdań. Pytanie o język urzędowy Brazylii. Portugalski czy hiszpański? Się udało, miałem racje- portugalski. Pytanie wynikające z pytania- gdzie w takim razie mówią w Ameryce Południowej po hiszpańsku? Pewnie że w Argentynie. A reszta? I tu szaleństwo. Według szybko dostępnej wiedzy Wikipedialnej, portugalski rządzi tylko w Brazylii ale za to jest to język urzędowy dla 190milionów osób. Co w sumie stanowi przeciwwagę dla 185milionów hiszpańskojęzycznych obywateli owego kontynentu, którzy zamieszkują- uwaga- wszystkie pozostałe 12 państw południowoamerykańskich. (Tak wiem -policzyłem Gujane Francuską a to oficjalnie tylko francuskie zależne terytorium- takie me widzimisię) Taki ciekawy fakt. Hmm, Portugalia się w takim razie wydaje tylko karzełkiem. Nic do tego kraju nie mam ale chciałbym w przypływie chwili i emocji zgłosić oficjalnie wniosek o przemianowanie nazwy języka portugalskiego na brazylijski. Tak byłoby bardziej sprawiedliwie. Choć podążając innym torem, co to jest sprawiedliwość? Do widzenia
Lu

wtorek, 27 stycznia 2009

Abstrakcja

Temat mimowolny, zupełnie naturalny, temat nieokiełznany i nieokreślony. Coś co mnie pociąga i absorbuje. Jest jej pełno wokół mnie, choć jakby się jej głębiej przyjrzeć to pewnie sam ją często tworze. W sumie abstrakcją jest wszystko. Ty, ja, on, ono, oni..- nic nie ma sensu nic nie posiada ładu. Abstrakcja dotyka, namacalność tego często poraża. By nie popaść w uogólnienie tematu przedstawię szczegół. Teraz siedzę- to abstrakcja rzeczywistości leżącej. Dziś wygraliśmy 31 do 30- to abstrakcja do tematu mego przyszłego zawału serca. Jutro obudzę się- to abstrakcja słów czytanych jutro poznanych. Świata nie ogarniam. Nie szukam w nim sensu. Siebie nie rozumiem. Nie pragnę tego od innych. Wszystko jest ABSTRAKCJĄ. I teraz pytanie - po co to napisałem i po co mam ochotę pisać więcej? Dobranoc.
Lu.

Czemu nie?

No właśnie dlaczego by nie pisać co w głowie siedzi tak na forum społeczno- publicznym... Wiadomo że o nie o wszystkim bo są sprawy które poruszasz tylko w pewnych, zawężonych bardzo wąsko kręgach. A "tu nie będzie rewolucji" jak onegdaj śpiewał jeden z polskich zespołów tzw, rockowych. Dlatego postanowiłem zacząć tematem luźnym czyli rzecz będzie o tem dlaczego właściwie Wrocław, czemu akurat na studia tu a nie Katowice czy Kraków, które bliżej były? Proste. Czemu nie? tak po prostu, łamiąc trochę schematy wśród znajomych z liceum, stolica Dolnego Śląska była czymś nieznanym, skoro wszyscy ciągli do miast na K. Z tego co pamiętam to wtedy znalazł się Ktoś, przez przypadek zupełny, kto mi troche o Wrocławiu opowiedział. Może powiedzieć że w każdym aspekcie. No i to mnie poniekąd utrwaliło w przekonaniu że trzeba by zobaczyć jak jest naprawdę. No i tak już piąty rok się przekonuję i wydawać by się mogło że nic już mnie nie zadziwi w mieście na W, a jednak co jakiś czas odkrywam coś nowego, miejsca, ludzi, wydarzenia, kamienice z duszą... i pewnie jeszcze wiele więcej. To proste "czemu nie?" sprawiło że wiele się wydarzyło, życie się troche zmieniło, jakoś tak się poszczęściło że w najbliższym otoczeniu tylko ludzie "na poziomie", że tak się wyrażę. Ale, właśnie nauczyłem się trochę też ludzi obserwować, jeżdżąc tramwajem dość sporo, zaczynasz zwracać uwagę kto wookół Ciebie stoi i wymaślasz sobie historyjki. Wrocławskie tramwaje obudziły we mnie troche takiego bardzo amatorskiego psychologa. I za to między innymi szacunkiem dażę i pozytwynie odbieram to miasto na W. Jeszcze pewnie bym kilka rzeczy znalazł ale po co będę o tym pisał, to trzeba przeżyć, każdy ma swoją drogę gdzieś tam zapisaną i każdy ma swoją historię. To jeszcze nie koniec "wrocławskiego" okresu, upływające jak woda w kranie minuty, godziny, dni pokażą "co dalej jest". Liczy się to że był pewien wrześniowy wieczór i za to dziękuję Temu na górze...

Chudy

poniedziałek, 26 stycznia 2009

eto ja lujek..

oto ja chudzian..

Witojcie!!

Jak już zdążyli się niektóre chopoki i dziołchy zorientować część ( ta lepsza ) naszej kompaniji Zdzichów pochadzi zy Podbeskidzia, stąd nasza specyficzna gwara kóra nieraz będzie ozdabiać i ubogacać polszczyznę stosowaną we naszych łopowieściach na tematy różne. Na koniec nie może się obejść bez tradycyjnego w pewnych kręgach hej. Zatem..HEJ!!!