sobota, 31 stycznia 2009

A mnie drażni więcej

Czytam Chudziana i ma racje myślę. Pomijając motyw praworządnej pani znajdującej dolary, zastanawia mnie aktywność używania i znaczenie słowa "dziękuje" a zatem i "proszę", a nawet szerzej- przeróżnych form powitalnych i pożegnalnych. Jeno pojedynczo żeby nie wyszedł kogel mogel.
Proszę i dziękuje jedna parafia. Dla mnie do tego wybitnie oczywista i ślepo- egoistycznie wierze że często przeze mnie używana. W domu tłukli mi za młodu, młodszego niż jestem obecnie, że prosi się często ale naturalnie bez przesadyzmu. To samo tyczy dziękuje. I tak mi zostało. Lubie poprosić o wstawienie większej ilości wody w czajniku, lubię prosić o 2 kilogramy tych jabłek a nie tamtych, zdarza mi się nawet prosić podając piwo do ręki. Ba, gdy wydaje polecenia służbowe zdarza się taki dziwny słowotok- ".. dzień dobry; mam tu temat dla pana; prosiłbym o montaż tych stolików o których rozmawialiśmy wcześniej pod umywalki na poziomie -2 w sobotę; w sobote też będzie kamieniarz i muszą już być żeby mógł zdjąć szablony pod blaty; w sumie prośba choć może się źle wyraziłem, żebyśmy się zrozumieli- nie ma zdecydowanie innej opcji niż sobota; to jesteśmy dogadani..." . Przykładów z dziękuje już czytającym oszczędze ale używam równie dużo . Pewnie podciągnąć można mnie pod prosząco-dziękującego świra ale moim zdaniem należy używać tych słów częstawo w życiu codziennym/ zwyczajnym/ powtarzalnym. Wynikają z tego jedynie pozytywne efekty. Ja odczytuje z nich głównie szacunek. A drażni mnie że chyba nieliczni tylko teraz maja to samo zdanie co ja. Oczywiście można popaść w przesadyzm. Przykład kolegi P. który jest nałogowcem w wypowiadaniu słowa przepraszam przynajmniej 73 razy w ciągu doby. Na szczęście robi postępy. haha. A jakby mi ktoś zarzucił że jestem starym ramolem kultywujące archaiczne porządki to zapraszam za kanał do Angoli Brytyjskiej gdzie ich forma szacunku czyli "hał ar ju?"na każdym kroku egzystencji w tamtym powietrzu, mnie osobiście doprowadzało do nerwów.
Jeszcze o formach powitalno-pożegnalnych. W domu tresowano mnie nimi ostro. Nie do końca podobała mi się akurat forma wymuszana przez rodziców ale nie w tym rzecz. Mnie olśniło, znaczy zauważyłem oczywistą oczywistość dopiero niedawno. Oryginalności w tym co napisze zero jednak uważam warto napisać. Bo żegnać się należy w zależności od stopnia zażyłości zawsze mocno i z uśmiechem. Wiem że trochę debilne ale gdy pomyśli się że tyle osób wychodzi z domu i już nie wraca?. Nagła śmierć mej kuzynki w wypadku drogowym, mi uświadomiła ze może to być każdy. Wtedy człowiek myśli jak się z tym kimś kogo już nie ma pożegnał - rano , wczoraj, tydzień temu.. jaka była tego forma. Ale to tylko moje mało ambitne myśli. Nikt mi nie zabroni ją zawsze całować przed wyjściem mym porannym do pracy. Do widzenia.
Lu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz